Niestety na tę chwilę nic z tego nie wynika. Nadrzeczny grunt jest stosunkowo tani i często wykupywany właśnie pod zasiedlenie. Deweloperzy, osoby prywatne po wystąpieniu do RZGW o odstępstwo od zakazu budowy na terenie zalewowym, dostają na swoją odpowiedzialność zgodę i warunki zabudowy. Urzędników nie obchodzi, że ograniczają w ten sposób terasę zalewową, że niszczą w wielu miejscach fizjocenozę doliny rzecznej. Wszyscy są zadowoleni, oczywiście do czasu wystąpienia wielkiej wody. Wtedy zaczyna się larum, płacz i naciski na meliorację rzeki. W dorzeczu Iny jest sporo takich miejsc i jakoś urzędnicy Terenowych Oddziałów ZZMiUW w tej sprawie nie reagują. Najłatwiej im ingerować w rzekę pomijając w swoich działaniach fakt, że powódź związana jest z przepływem poza korytowym oraz retencją dolinową, która przyczynia się do zmniejszenia kulminacji przepływu i opóźnienia spływu wód wezbraniowych. Natomiast ich działalność to wielka ściema i w obliczu wystąpienia żywiołu wielkiej wody jest praktycznie bez znaczenia. Więcej, potęguje powódź z czego doskonale zdają sobie sprawę. Jak to nazwać, no jak?