Strażnicy rybaccy otrzymali nowy sprzęt
- Utworzono: środa, 29, czerwiec 2011 15:09
- Odsłony: 2645
Sprzęt zakupiła Federacja Zielonych Gaja ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie. Pozwoli on doposażyć i ubrać ok. 50 aktywnych strażników-wolontariuszy działających w dorzeczu Iny, Regi, Parsęty i Wieprzy.
Kłusownicy są coraz lepiej wyposażeni i zorganizowani. Z rabunkowego połowu szlachetnych gatunków ryb, takich jak łososie atlantyckie i trocie wędrowne, ciągną duże zyski – mówiono na konferencji.
Szczególne spustoszenie robią wśród ryb, które wpływają w górę rzek przymorza nie tylko w okresie tarła. Okres tarła jest jesienią, ale ryby wpływają z różnym nasileniem praktycznie przez cały rok m.in. w okresie tzw. burz świętojańskich. Kłusownicy używają sieci, agregatów prądotwórczych, wideł, kuszy i oscieni, by schwytać ryby.
- Kłusownictwo jest prawdziwą plagą, w niektórych wsiach w okolicach rzek żyją z tego całe rodziny. Dlatego przestępcy ci są zdesperowani i niebezpieczni, gdy przyjdzie im bronić swoich łupów - powiedział Jakub Szumin z Federacji Zielonych Gaja.
Prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie Jacek Chrzanowski ocenił, że to właśnie strażnicy-wolontariusze najlepiej sprawdzają się w walce kłusownikami.
- Chociaż by ze względu na ich liczbę. Państwowych strażników jest w województwie tylko 15, a aktywnych ochotników – kilkuset - zauważył. Zakupiony sprzęt ma ułatwić działania strażników, a ich ubiory – prawie identyczne jak straży granicznej – odstraszać kłusowników.
Gaja wydrukowała również ponad 10 tys. ulotek i broszur, które będą rozdawane w miejscowościach, których mieszkańcy kłusują.
- Chcemy w ten sposób uświadomić, że kłusownictwo jest przestępstwem, za które grozi do 2 lat więzienia. I że żaden kłusownik nie może czuć się bezkarny i bezpieczny, bo świenie wyposażeni strażnicy ich obserwują - powiedział Szumin.
Andrzej Wołkowski z Towarzystwa Miłośników Parsęty oszacował, że ofiarą kłusowników pada obecnie ponad połowa ryb wpływających z morza do zachodniopomorskich rzek.
- Kłusują wszyscy, nie tylko ludzie z tzw. marginesu. Zatrzymywaliśmy już na gorącym uczynku m.in. księdza, policjanta, nauczyciela, wiceprezesa wielkiego koncernu. Wszyscy twierdzili, że nie robili niczego szczególnie nagannego - opowiadał.
Jak podkreślił, rzeki przymorza i ich ryby są skarbem natury, unikalnym w całym basenie Morza Bałtyckiego. - Gdyby udało się wygrać z kłusownictwem, uchronić populację cennych gatunków, mogłyby stać się atrakcją turystyczną na skalę Europy. Nie trzeba by jeździć na Alaskę, by oglądać strumienie, w których w pewnych okresach jest więcej ryb niż wody – a takie widoki tu jeszcze się zdarzają - czy legalnie wędkować - zaznaczył.
Zauważył, że z pasji wędkarstwa np. kraje skandynawskie ciągną ogromne zyski.
- Tak mogłoby być również w Zachodniopomorskiem, jeśli problem kłusownictwa zostanie rozwiązany – podkreślił.
Autor: MŁS Źródła: PAP wczoraj, 13:45 MŁS / PAP